AES z dachu Fujiyamy. |
To co dobre szybko się kończy i zbliżamy się do końca naszej eksploracji Zony. Ostatniego dnia dość mocno się ochłodziło, niebo zasnuły chmury i zaczęło straszyć deszczem. W sumie to i lepiej bo ostatnie dni ze względu na temperaturę dały się nam mocno we znaki. Dzisiaj jest chociaż rześko. Pogoda wymarzona do eksploracji. Naszym dzisiejszym celem jest eksploracji Prypeci.
Prypeć to Miasto Widmo oddalone około 5 km od Czarnobylskiej AES. Zostało założone w 1970 roku jako miejsce życia dla załogi elektrowni i zakładów Jupiter. Jak na ówczesne czasy i ustrój miasto to było bardzo nowoczesne. Posiadało bogatą infrastrukturę i życie w nim było swoistego rodzaju wyróżnieniem. Tym bardziej, że pensje pracowników były znacznie wyższe niż na pozostałych obszarach ZSRR. W 1986 mieszkało w nim około 50 000 mieszkańców. Idylla trwała do 26 kwietnia 1986 roku czyli do czasu Awarii. Nazajutrz 27 kwietnia zapadła decyzja o całkowitej ewakuacji miasta. Decyzję tą podjęto z powodu skażenia radioaktywnego miasta, choć obecnie uważa się tą decyzję za zbyt pochopną. Zdania w tej sprawie są jednak podzielone. Z Kijowa ściągnięto do Prypeci 1500 autobusów do ewakuacji. Również do stacji Janów podstawiono składy pociągów - nie były jednak one wykorzystane. W godzinach 14:00-16:30 całe miasto zostało ewakuowane. Mieszkańcy liczyli, ze opuszczają domy na kilka, góra kilkanaście dni. Tak się jednak nie stało. Prypeć stała się Miastem Widmem.
Ewakuacja. |
Eksplorację zaczynamy wizytą w sklepie a następnie oglądamy plenerowe mini muzeum sprzętu używanego do likwidacji skutków Awarii, które znajduje się niedaleko sklepu.
Robot-spychacz. |
Robocik z ukradzionym tytanowym kołem. |
BTR-80 |
Tytanowe koła. |
Co ciekawe jeden z pojazdów ma koła wykonane z tytanu. O, jednego koła brakuje. Ktoś chyba podwędził na złom :D
Ruszamy do Prypeci.
Naszym pierwszym celem jest wejście na dach Fujiyamy, jednego z kilku 16-sto piętrowców w Prypeci. Nazwa Fujiyama pochodzi z prostego faktu, że instalacje wentylacyjne budynków były marki Fuji to na ówczesne czasy było nie lada luksusem i rzadkością. Wchodząc na dach, co jest formalnie zabronione, musimy mieć się na baczności aby nie wypatrzyły nas patrole ochrony jak to miało miejsce na Dudze. Trzeba powiedzieć, że służby od ostatniego mojego pobytu bardzo się uaktywniły. Na szczęście bez problemów włazimy schodami na dach. Pod nami panorama Zony.
Schodząc eksplorujemy pomieszczenia. Wszystkie mieszkania są opróżnione. Można spotkać tylko przegniłe kanapy i inne niezbyt interesujące meble. Na poddaszu znajdujemy ciało zmumifikowanego psa.
Po zejściu kierujemy się ku centrum miasta eksplorując po drodze kino Prometeusz.
Powoli dochodzimy do głównego palcu miasta. Góruje nad nim hotel Polesie oraz mieści się dom kultury Energetyk. Znajduje się tam również ratusz.
Po eksploracji domu kultury i pobliskiego sklepu udajemy się w kierunku wesołego miasteczka. Znajduje się tam jeden z symboli Strefy - karuzela Diabelski Młyn. Są też słynne samochodziki. Obszar samochodzików jest jednym z silniej skażonych miejsc w Prypeci.
Przed nami kolejne ponure miejsce - przedszkole Czeburaszka (Kiwaczek). Podobnie jak przy zwiedzaniu szpitala ogarnia mnie ponura atmosfera tego miejsca. Porozrzucane zabawki, rysunki, ubrania stanowią ponure świadectwo Awarii.
Udajemy się na basen Lazurowy. Podczas likwidacji awarii to tutaj likwidatorzy mogli się umyć. Co ciekawe basen zamknięto dopiero w 1996 roku.
Na koniec wyprawy zwiedzamy dwie szkoły podstawowe i urząd pocztowy.
"Fresk" w urzędzie pocztowym. |
Tak kończy się moja przygoda w Zonie. Nie sądzę abym tu jeszcze wrócił. W zasadzie nie ma po co. Widziałem to co chciałem zobaczyć, a i z każdym rokiem roślinność coraz bardziej zarasta. Niedługo zostanie nasunięta Arka i zniknie widok starego sarkofagu. Duga też pewnie długo nie postoi. Żegnaj Zono, dobrze było cię poznać.
Chciałbym również podziękować całej ekipie eksploratorów, którzy okazli się świetnymi towarzyszami. Fajnie poznać tak pozytywnie zakręconych ludzi. Szczególne podziękowania dla Volodii - naszego przewodnika, którego wiedza o Zonie jest ogromna. Dzieli się nią bardzo chętnie, na wiele pozwala i ma nieziemską cierpliwość do niesfornych eksploratorów. Dziękuję Volodia. Podziękowania, mimo gwizdka, należą się też drugiemu opiekunowi Aloszy.
Dla przyszłych stalkerów - jak do Zony to tylko z Aliena Tours!
Link do całej galerii zdjęć jest dostępny w prawej kolumnie.
Czas planować inną wyprawę - cel zorze polarne i Moskwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz