Wczoraj o 23:05 Pusia pokicała za Tęczowy Most. Stało się nagle, w ciągu kilku godzin. Jeszcze w sobotę była radosnym króliczkiem. Coś wydarzyło się w niedzielę. Od popołudnia wręcz było widać jak gaśnie. Pojechaliśmy z nią do weterynarza. Niestety stan był już w zasadzie agonalny. Kilka zastrzyków nie przyniosło żadnego rezultatu. Postanowiliśmy pozwolić jej odejść. Odeszła kochana na moich rękach. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci były zmiany nowotworowe w jelitach. Pochowałem ją niedalekim lasku, pod brzóską. Kicaj szczęśliwie z Tęczowym Mostem razem z Niusią Pani Moniki. Na pewno się się polubicie.
Pusia była ze mną 7 lat. Uratowałem ją ze szkoły, gdzie "mądrzy" uczniowie zrobili z niej prezent dla wychowawczyni. Mieszkała w klasie, poniewierana i zaniedbana. Nie zastanawiałem się długo. W ciągu tygodnia była u mnie w domu. Zaprzyjaźniła się chętnie z Gapciem, choć do ludzi, a zwłaszcza do żony, była bardzo nieufna. Jej charakterystyczną cechą było śliczne puchate futerko oraz zawsze naburmuszony wyraz pyszczka. Bardzo lubiła oglądać ze mną telewizję.
Już teraz bardzo mi jej brakuje. Na zawsze zostanie w naszej pamięci, a kiedy i mój czas się wypełni liczę, że gdzieś tam się spotkamy i nic już nas nie rozdzieli.
Boję się troszkę o Gapcia i jego reakcję. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. W sumie z Pusią nie był jakoś specjalnie zżyty. Jak opadną emocje zastanowię się nad przygarnięciem jakiegoś biedaka. Ale to jeszcze za wcześnie. Za wcześnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz