To co dobre szybko się kończy. Właśnie odwiozłem Kitkę na umówione miejsce spotkania z panem Łukaszem skąd Kitka udała się do Krakowa, do Uszatej Przystani. Będzie tam, lub w jakimś innym domie tymczasowym, oczekiwać na adopcję. Muszę przyznać, że Kitka dała mi bardzo dużo radości i bez niej mam w gabinecie jakoś pusto. Dziś rano zdążyła mi jeszcze przez moją nieuwagę przegryźć dokumentnie kabel USB do skanera. Z pewnością będę ją miło wspominał i kibicował w adopcji. Trzymaj się zajączko...
A to zdjęcia na pół godziny przed wyjazdem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz