Coś mnie dzisiaj wzięło na historyczne, z punktu widzenia obecnego pokolenia młodych ludzi, wspominki w kwestii telewizji publicznej jako popularyzatora nauki i techniki. Będąc dzisiaj z wizytą w NOT w Łodzi w drodze powrotnej zastanawiałem się nad podniesioną w czasie rozmowy kwestią braku u współczesnej młodzieży tak zwanej ciekawości świata. Ktoś może się z tym stwierdzeniem nie zgodzić niemniej z moich własnych obserwacji wnioski są zgoła odmienne. Owszem jest bardzo nieliczna grupa młodych ludzi, pasjonatów zajmujących się nauką i techniką można by rzec wręcz hobbystyczne jednak większość wręcz cierpi i unika jak może zagadnień związanych z matematyką, fizyką czy szeroko pojętą kulturą techniczną. Jak może być przyczyna takiego stanu rzeczy? Moim zdaniem nie można wskazać tylko jednego powodu. Swoje trzy grosze dodaje szkoła z co najmniej dziwnym układem programów nauczania (po co potencjalnemu technikowi poznawać budowę lancetnika przy jednoczesnej zupełnej ignorancji w czytaniu rysunku technicznego czy wykonywania i analizowania pomiarów)oraz bismarkowskim systemie pamięciowego nauczenia zamiast nauczania problemowego i pracy w zespole.Drugą przyczyną, choć uważam, że nie najistotniejszą jest Internet, a w zasadzie nie on sam ale sposób jego wykorzystania. Młodzi ludzie uważają, że jeżeli potrafią znaleźć informację w Sieci to już mają zdobytą wiedzę. Niestety sama umiejętność dodarcia do informacji, choć istotna, nie jest tożsama z wiedzą a tym bardziej z umiejętnością jej wykorzystania. Wniosek z tego wynika jeden - trzeba studentów/uczniów uczyć myślenia i przetwarzania informacji co wiąże się z dużą samodzielnością, a jak wiadomo studenci/uczniowie wolą mieć wszystko podane, podyktowane tak aby się jak najmniej napracować. No i w końcu trzecia przyczyna, będąca w istocie
cloutego postu. Oczywiście chodzi o szeroko pojęte media, a zwłaszcza telewizję. W sprawie krytyki publicznej TV wypisano już morze atramentu i nie będę tym pisał. Chcę tylko zwrócić uwagę na pewne fakty nieznane z pewnością młodemu pokoleniu lat 90 ubiegłego wieku. Chodzi o telewizję publiczną w czasach PRL. Pomijając oczywistą w tamtych czasach propagandę partyjną można dojść do wniosku, że oferowała ona ciekawe programy edukacyjne. Kto z mojego pokolenia nie pamięta "Zrób to sam" Adama Słodowego, "Telewizyjnego Technikum Rolniczego" ze świetnym dr K. Harcmanem czy kultowego już programu "Sonda" prowadzonego przez nieżyjących Andrzeja Kurka i Zdzisława D. Kamińskiego. Program był emitowany w latach 1977-1989 i dawał znacznie więcej wiadomości czy informacji niż obecne programy na Discovery. W sumie dzięki temu programowi zainteresowałem się przedmiotami ścisłymi i jestem tym kim jestem. I tu duży plus. Ostatnio lecą powtórki tego programu na kanale TVP Historia. I tu drobny zgrzyt. Skusiłem się i obejrzałem 2-3 odcinki. Owszem program ciekawy, fajnie prowadzony ale...anachroniczny. Wiele zagadnień jest już zupełnie przestarzała. Przykładowo program poświęcony płytom CD czy budowie i działaniu CT niemal mnie rozbawił. W dobie pamięci flash, NMR, PET i tym podobnych nowinek technicznych wartość merytoryczna takiego programu jest niewielka. Szkoda. Co ciekawe spotkałem się w Internecie z forami użytkowników, którzy darzą "Sondę" wręcz bogobojną czcią. Nie bardzo rozumiem takie podejście do sprawy, choć wiem, że mogę tym stwierdzeniem kogoś urazić. Z góry przepraszam, ale taka jest moja opinia. "Sonda"
była świetnym programem edukacyjnym w czasach, kiedy była produkowana. Obecnie można ją co najwyżej traktować jako ciekawostkę i mieć nadzieję, że kiedyś równie charyzmatyczni dziennikarze jak Pan Kurek i Pan Kamiński stworzą równie dobry program, będący bodźcem do poznawania świata nie tylko z punktu widzenia humanisty ale i inżyniera. Choć w dobie "Klanów", Dody i innej papki medialnej mam coraz mniej na to nadziei.
Na koniec postu fragment książki Stanisława Lema "Astronauci" (dzięki Andrzej!) jako swoistego rodzaju motto dla młodych:
"
Mój nauczyciel ofiarował mi zasadę, której starałem się być wierny. Brzmi ona: nigdy spokoju. Nigdy nie zadowalać się zrobionym, zawsze iść dalej. Działanie tego nakazu odnajdujemy w życiu wszystkich ludzi, którzy coś osiągnęli. Kiedy Max Planck po wielu latach żmudnego badania odkrył kwantową naturę energii, ludzie o płytkich umysłach uważali to za chlubne uwieńczenie jego wysiłków i uznali dzieło za zakończone. Dla niego zaś stało się to zagadką, której badaniu poświęcił całe życie. Nigdy nie podziwiać własnych pomysłów, chłopcy, nigdy się nie uspokajać, bić we własne teorie z taką siłą, żeby runęło wszystko, co nie jest w nich prawdą. Wiem, że trudno tak postępować, ale w nauce, jak zresztą i w życiu, nie ma już dróg królewskich. Epoka przypadkowych odkryć i niezasłużonych karier należy do historii."