sobota, 30 grudnia 2017

Drobne podsumowanie roku.



Jak widać z ilości wpisów na blogu mijający 2017 rok nie był zbyt atrakcyjny. Jeżeli chodzi o moje astrofotograficzne hobby to już zupełnie tragedia. W przeciągu całego roku miałem możliwość przeprowadzenia 10 słownie dziesięciu sesji fotograficznych. Oznacza to, że w moich okolicach tylko 2.7% nocy nadawało się na obserwacje. Normalnie jakaś masakra. Patrząc z perspektywy czasu zaczynam skłaniać się do jakiś poważnych zmian klimatycznych. Dawniej tak nie było aby na przykład cały miesiąc Słońce nie wyglądało zza chmur. Nie ukrywam, że taki stan rzeczy bardzo mnie zniechęca i frustruje. Pozostaje mieć nadzieję, że nadchodzący rok 2018 będzie pod tym względem choć troszkę lepszy.



W ciągu roku zajmowałem się też pomaganiem królikom miniaturkom. Dzięki pomocy łódzkiej grupy udało się ich kilka uratować. Niektóre z nich znalazły nawet już nowe domy. Bardzo mnie to cieszy. Niestety poniosłem też niepowetowaną stratę. We wrześniu odszedł mój króliczek Gapcio. Miał prawie 11 lat. Obecnie mam dwie uszate dziewczynki oraz Rudolfa, który niby jest w domu tymczasowym ale chyba zostanie na stałe.


Jasnymi punktami w 2017 roku była wyprawa z Maćkiem na Islandię w celu upolowania zorzy polarnej. Trzeba przyznać, że wyprawa zakończyła się sukcesem dosłownie w ostatniej chwili, gdyż islandzka pogoda też dała nam nieźle popalić. Sam kraj wart odwiedzenie ze względu na zapierające dech w piersiach widoki i przyrodę. Pewnie tam kiedyś wrócę.

Drugim punktem był wyjazd do Gruzji. Kraj też wart zobaczenia choć nieco dziwny. Taka mieszanka Europy i Azji, ale życzliwość ludzi i piękna przyroda (Kaukaz) z nawiązką rekompensują nieco mieszane uczucia.

Ogólnie mijający rok oceniam przeciętnie. Jak to się mówi - "Szału nie ma, d...y nie urywa". Mam nadzieję, że następny będzie ciekawszy. Czego wszystkim życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz