Ostatnie zdjęcia Gapcia (jeszcze w gabinecie lekarskim) |
Niektórych z Was zdziwi, a być może rozśmieszy ten post.
Przecież to „tylko” królik i o co tyle hałasu. Tak, to królik ale to także był
mój przyjaciel.
Wczoraj nadszedł niestety dzień, który musi nadejść, choć
nigdy nie jest oczekiwany i nie sposób się na jego nadejście przygotować, choć
wiadomo, że to nieuniknione. Mój Przyjaciel odszedł za Tęczowy Most. Odszedł
spokojnie otoczony przez ludzi dla których był „aż” królikiem. Miał 10 lat i 9
miesięcy. Ładny wiek jak na królika miniaturkę.
Cała sytuacja wydarzyła się zupełnie niespodziewanie. Gapcio
miał praktycznie od zawsze problemy z
zębami. Chodziliśmy w tym roku do weterynarza na zabieg przycinania siekaczy
średnio co 2-3 tygodnie. Wydawałoby się, że to rutyna. Podobnie wczoraj.
Pojechałem z ucholem do pani doktor. Wszystko odbyło się bez problemu, ale… Wkładając
go do transportera zauważyłem, że ma sparaliżowane tylne łapki. Szok! Od razu
RTG. Wykazało niewielkie przesunięcie jednego z kręgów lędźwiowych. Dostał
sterydy. Miałem dzisiaj iść z nim na dalsze leczenie. Niestety po przyjeździe
do domu stan ulegał pogorszeniu. Około 22 zaczął się „lać” przez ręce.
Dogrzewałem go butelkami z ciepłą wodą bo robił się zimny. Niestety krótko po
23 westchnął i odszedł. Została pustka i dwie królicze dziewczynki. Mam ogromne
poczucie winy. Czy musiałem go zabierać do weterynarza? Czy było to naprawdę
konieczne? Nie wiem. Zawsze leży mi na sercu dobro zwierzaka, myślałem, że
robię słusznie. Nie wiem co poszło nie tak.
Smutno. Choć po cichu liczę, że gdzieś tam Pusia i Gapcio na
mnie czekają i się kiedyś znów spotkamy i zostaniemy razem już na zawsze.
O tej parce nie zapomnę nigdy.
Pusia i Gapcio są znów razem. Już na zawsze. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz