Przez ostatnie dwa dni miałem wątpliwą przyjemność siedzieć po 12h dziennie na egzaminach. Postanowiłem zatem wykombinować jakąś literaturę dla zabicia czasu. Ponieważ cykl "Odyssey One" skończyłem czytać nieco wcześniej zainteresowałem się reklamowaną w Internecie książką Andego Weira "Marsjanin". Słyszałem już wcześniej dużo dobrego o tej powieści, jednak jakoś mnie recenzje nie przekonywały. Jednak sięgnąłem po nim z braku czegoś lepszego na widoku. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Książka może nie jest literaturą najwyższych lotów. Jest jednak bardzo wciągająca i pełna zwrotów akcji, a wszystko okraszone sporą dawką humoru - do tej pory pamiętam zdanie "dostanę takiego raka, że jeszcze ten rak będzie miał swojego raka". Książka bardzo przypominała mi mix czytanej w dzieciństwie niejednokrotnie powieści D. Defoe "Robinson Crusoe" z serialem MacGyver umieszczone wszystko w marsjańskiej scenerii. Okazuje się, że takie połączenie jest bardzo ciekawe. Prowadzi to jednak czasami do pewnej przewidywalności akcji co jednak nie umniejsza walorów książki.W warstwie naukowej trudno się do czegoś przyczepić choć niektóre sytuacje są nieco naciągane. Generalnie bardzo zachęcam do lektury tej pozycji. Moja ocena - 8.5/10.
Wyprawy Marka Watney'a, bohatera powieści.
Acidalia Planitia - miejsce lądowania misji Ares 3 i bazy Marka Watney'a.
Krater Schaparelli - ostateczny cel.
Warto wspomnieć, że pod koniec listopada będzie miała miejsce premiera filmu opartego na tej powieści. Reżyserem jest Ridley Scott co już gwarantuje, że nie będzie to jakaś szmira. W roli Marka Watney'a wystąpi Matt Damon. Poniżej trailer.
Już nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że nie zawiodę się tak jak zawiodłem się na "Interstellar" (co ja pacze?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz