niedziela, 29 grudnia 2019

Pora na restart.







Nietrudno zauważyć, że moja aktywność na blogu w ciągu mijającego roku była, delikatnie mówiąc, mizerna. Nie wynikało to z tego, że nic ciekawego się nie działo ale raczej z tego, że lenistwo zwyciężyło.

W sferze astrofotografii panował raczej zastój. Po części będący wynikiem aury, która w tym roku nie była najgorsza, a po części brakiem zapału. W zasadzie nie zrobiłem ani jednej sesji poza sporadycznymi "wypadami" na przydomową działkę w celu obserwacji Księżyca.




piątek, 8 marca 2019

"Scharnhorst" i "Gneisenau"



Wielu ludzi zna niemieckie pancerniki typu Bismarck z okresu II wojny światowej. Warto jednak tutaj wspomnieć o dwóch mniejszych bliźniakach czyli o pancernikach "Scharnhorst" i "Gneisenau". Okręty te mniejsze od typu Bismarck były chyba bardziej udanymi i zbilansowanymi okrętami. Miały wyporność bojową 39 000 ton i opancerzenie od 100 do 350mm. Niestety ich główne uzbrojenie 9x280mm było tylko nieco silniejsze niż ciężkich krążowników (kaliber 203mm). Wynikało to z faktu, iż niemiecki przemysł nie był w stanie dostarczyć większych dział okrętowych, a te już posiadane zostały wykorzystane w typie Bismarck. W planach było przezbrojenie okrętów w działa 380mm (6x380mm). Wybuch wojny pokrzyżował te plany, a działa zostały zamontowane w bunkrach Normandii. Działając wspólnie, w przeciwieństwie do "Bismarcka" czy "Tirpitza", odniosły sporo sukcesów, jak choćby zatopienie brytyjskiego lotniskowca "Glorious" wraz z dwoma niszczycielami podczas operacji Juno. Poza tym podczas rajdów na konwoje okręty zatopiły co najmniej 34 jednostki handlowe.

Ich koniec był również ponury co reszty floty nawodnej III Rzeszy. W lutym 1942 "Gneisenau" przebywając w stoczni remontowej w Kilonii został ciężko uszkodzony przez brytyjskie bombowce. Skierowano go następnie do Gdyni gdzie planowano jego generalny remont i wymianę artylerii głównej. Plany spaliły na panewce z racji nacisków admirała Donitza, który optował za rozbudową floty podwodnej. Pancernik przebywał w Gdyni do 1945 roku, gdzie uległ samozatopieniu przez uciekające wojska niemieckie. W latach 1946-1950 wrak został złomowany. Odzyskano ponad 30 000 ton stali, która prawdopodobnie została wywieziona do ZSRR.

O wiele gorszy los spotkał "Scharnhorsta". W Boże Narodzenie 1943 roku pancernik próbował zaatakować konwoje JW 55B i RA 55A. Niestety radiogram został przechwycony przez Brytyjczyków, którzy mieli czas aby podciągnąć w pobliże konwojów ciężkie jednostki w postaci 3 krążowników i pancernika "Duke of York". 26 grudnia 1943 roku rozgorzała walka. Jedną z pierwszych salw "Duke of York" zniszczył radar artyleryjski niemieckiego okrętu, który stracił możliwość skutecznego ostrzału. Godzinę później angielskie pociski niszczą maszynownie co umożliwia niszczycielom i krążownikowi "Jamaica" odpalenie torped. Trafia co najmniej 5. O 19:45 ogromna eksplozja rozrywa niemiecki pancernik. Ginie cała załoga. Prawie 2000 ludzi.

środa, 27 lutego 2019

Uszatka Dafne

Pierwsze chwile u mnie.

W poniedziałek dostałem informację, że do odebrania jest króliczka. Właściciel chciał ją wypuścić do parku no i warunki w jakich żyła były fatalne. Nie wspomnę już o jedzeniu i innych aspektach króliczego życia. Nie zastanawiałem się długo. Dzisiaj wieczorem odebrałem króliczkę do siebie na DT. Na szczęście sprawia wrażenie zdrowej. Zaczeła ładnie jeść granulat i sianko. Jest bardzo miła. W niedzielę pojedzie do Poznania do długoterminowego DT.


A w takich warunkach przyszło jej żyć w przeszłości :(

środa, 13 lutego 2019

Odkurzanie sprzętu.


Tradycyjnie polska zima skutecznie uniemożliwia zabawę w astronomię. Na sprzęcie zebrało się ze 2 mm kurzu i pojawiły się pajęczyny. Nie jest dobrze.Niemniej wczoraj się rozpogodziło i co ciekawe atmosfera charakteryzowała się wręcz krystaliczną przejrzystością i bardzo dobrym seeingiem. Postanowiłem zatem przewietrzyć sprzęt i wytargałem go na przydomową działkę. Cel mógł być w zasadzie jeden. Pięknie świecący Księżyc.Nie bawiłem się w avikowanie, tylko wykonałem kilkanaście zdjęć w wykorzystując okulary Baader Hyperion 21 i 17 mm z filtrem neodymowym oraz starego, poczciwego Canona 450D. Efekty na zdjęciach. Nie wyszło t najgorzej. Jestem zadowolony. Późnym wieczorem jeszcze bardziej się rozpogodziło ale jednocześnie zrobiło się bardzo zimno. Nie skusiłem się na jakieś większe fotografowanie bo nie chcę się przeziębić. Ponoć grypa grasuje. Nic poczekamy dalej na pogodę.


poniedziałek, 21 stycznia 2019

Zaćmienie Księzyca 21.01.2019


(fot. theguardian)

 Dzisiaj miało miejsce jedno z ciekawszych zjawisk astronomicznych 2019 roku. Nad ranem doszło do całkowitego zaćmienia Księżyca i z pewnością było ono bardzo widowiskowe. Ale... Prognozy pogody nie dawały wielu szans na obserwację zjawiska. Nie zrażony postanowiłem jednak spróbować. Cóż, zwykle podczas pełni jest dobra, bezchmurna pogoda, chociaż nie jest to regułą. Nastawiłem zegarek na 4:00 rano z postanowieniem, że jak będzie coś widać podjadę na górkę spotterską koło Lublinka. Środek nocy jak dla mnie, zrywam się i wyglądam przez okno. Księżyc niczym lampa świeci pięknie na bezchmurnym niebie. Szybko się ubieram, pakuję sprzęt (na lekko), wypijam szybką kawę i po 20 minutach jadę na górkę. Niebo zaczyna się lekko chmurzyć ale Księżyc widać doskonale. Trwa faza półcieniowa. Nieco po 4:30 jestem na miejscu i rozstawiam statyw i aparat. Cholera, chmurzy się coraz bardziej. Cykam kilka fotek z początkowej fazy zaćmienia. Coraz więcej chmur, wychodzi też mgła i chyba smog. W połowie zaćmiony Księżyc znika w  tumanach. Od czasu do czasu poprzez warstwę chmur i mgły coś widać. Ale jest coraz gorzej. Około 5:20 na 10 minut przed całkowitym zakryciem jest pozamiatane. Nic nie widać. Zrywa się mroźny wiatr. Liczę jeszcze na  to, że porozrywa chmury. Niestety... Krótko przed 6:00 zwijam się i jadę do domu. Dobrze, że mogę jeszcze pospać bo do pracy idę na 12:00. I tyle z moich obserwacji.
Kolejne, ale częściowe zaćmienie Księżyca już w lipcu tego roku, ale na całkowite musimy poczekać aż 6 lat. Do 7 września 2025 roku. Szmat czasu. Cóż, nic na to nie poradzimy. Myślę jednak sobie, że jak ktoś chce mieć frustrujące hobby to polecam astronomię w polskim klimacie. Normalnie miód i orzeszki.

niedziela, 13 stycznia 2019

Luke i Leia



Dzisiaj dzięki ludziom z Łódzkiej Królikowej Grupy Pomocowej udało się uratować parkę przemiłych uszatków. Poznajcie Luka (biały) i Leię (beżowa). Zostały zabrane, a w zasadzie wykupione z niezbyt ciekawych warunków. Parka trafiła do mnie na DT. Pojechaliśmy   do weterynarza. Uszaki są zdrowe, choć istnieje podejrzenie ciąży u Lei. Leia jest wogóle bardzo zestresowana i przerażona całą sytuacją.



Króliczki były u mnie nieco ponad dobę. Udało się zorganizować szybki transport i pojechały do Fundacji Arbuz. Trzymajcie się maluchy. Teraz będzie już tylko lepiej.