poniedziałek, 29 sierpnia 2016

StrefaMAX - dzień trzeci - chwytak,przystań, szpital, most śmierci.


 Po przeprowadzeniu eksploracji zakładów  Jupiter ruszamy dalej. Naszym celem jest miejsce spoczynku chwytaka i jego okolicy. Czym jest ów osławiony chwytak. Jest to podobno najsilniej napromieniowany obiekt w wewnętrznej strefie zamkniętej. W jego wnętrzu promieniowanie wynosi podobno 1.5mSv/h. Oznacza to, że aby otrzymać dawkę zagrażającą życiu i zdrowi trzeba by tam siedzieć około 5 dni :D Chwytak służył po awarii do usuwania radioaktywnego gruzu z dachu elektrowni. Obok niego można też spotkać reszki robotów, które miały służyć temu samemu. Okazało się jednak, że na wskutek dużego napromieniowania bardzo szybko ulegały awariom. Zastąpiono je "biorobotami", czyli rekrutami z armii ZSRR, którzy łopatami zrzucali gruz z dachu. Wielu z nich zmarło w wyniku napromieniowania.

Likwidatorzy podczas pracy na dachu bloku 4. Zaświetlenie na dole zdjęcia jest wynikiem działania promieniowania.







Ruszamy do kolejnego obiektu. Tym razem jest to przystań w Prypeci oraz znajdująca się tam restauracja "Kafe Prypeć". Eksplorację tego miejsca zakłóca niestety obecność gniazda szerszeni.








A tak to wyglądało przed awarią:


Kierujemy się w stronę szpitala. Osobiście muszę stwierdzić, iż jego eksploracja wywarła na mnie duże wrażenie. Oglądanie resztek niegdyś doskonale wyposażonego szpitala działało na mnie bardzo deprymującą. Nie czułem się tam dobrze. Było to chyba jedyne miejsce, w którym odczułem czym tak na prawdę jest Strefa i to, co się tu wydarzyło nieco ponad 30 lat temu. Brrr... O samy szpitalu można powiedzieć, że jak na owe czasy i ustój był on doskonale wyposażony i zorganizowany i myślę, że niejeden współczesny polski szpital nie jest wcale lepszy. Oczywiści biorąc poprawkę na rozwój technologii medycznych. Warto powiedzieć, że jeszcze do wiosny można było eksplorować piwnice, gdzie składowano napromieniowane ubrania likwidatorów. Promieniowanie było tam ponoć wysokie. Jenak na wiosne wejścia do piwnic zostały zasypane.







Dzień się chyli do końca pora wracać do Czarnobyla. Kierujemy się przez 6 dzielnicę do busa. Po drodze mijamy budynek z ciekawą mozaiką i zawaloną szkołę Nr 1.





W drodze powrotnej zatrzymujemy się na chwilę na "Moście Śmierci".  "
Most Śmierci znajduje się w odległości 2,2 km od Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Jak głosi popularna opowieść, zaniepokojeni mieszkańcy przychodzili tutaj obserwować wydobywającą się z reaktora łunę, a w późniejszym czasie, o ile było to możliwe, rozwój sytuacji w elektrowni. Zgodnie z historią, wszyscy obserwatorzy tamtejszych wydarzeń zmarli. Właśnie stąd przyjęła się nazwa „Most Śmierci”. Promieniowanie w tamtym czasie wynosiło 500-600 rentgenów na godzinę, czyli pół godziny ekspozycji w tym miejscu mogło spowodować poważne komplikacje zdrowotne. Prowadząca tędy szosa na Czarnobyl i Kijów była główną drogą transportową i ewakuacyjną. Położony wyżej od terenu wiadukt był bombardowany promieniowaniem z elektrowni, o czym wiedzieli wojskowi jeszcze przed rozpoczęciem wywozu ludności. W późniejszym czasie umieszczono tutaj dwa posterunki milicji kontrolujące ruch podczas akcji likwidacyjnej." (żródło: czarnobyl.wikia.com). Mnie osobiście wydaje się to być legendą.




CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz