niedziela, 30 listopada 2014

"Noc listopadowa" w Bukowcu.



 W sobotę odbył się tradycyjny comiesięczny pokaz w obserwatorium. Nazwaliśmy go "Noc listopadowa". Mieliśmy nadzieję, że uda się ludowi pokazać najciekawsze obiekty jesiennego i zimowego nieba. Niestety jak to bywa w naszym klimacie pogoda skutecznie ostudziła nasz zapał. Prelekcji nie robiliśmy z racji zimna, a na niebie królował przepiękny tranzyt stratusa. Tylko w niewielkich przerwach między chmurami udawało się dosłownie przez chwilę zaobserwować Księżyc. No cóż - sorry taki mamy klimat. Niemniej pokaz był ciekawy z tego względu, że uczestnicy mogli zapoznać się niemal ze wszystkimi typami popularnych teleskopów. Były refraktory, katadioptryki, reflektory. Co więcej można było się zapoznać z montażami azymutalnymi (Dobson) i równikowymi (HEQ5). W sumie można uznać, że pokaz był udany. Ze złych wieści to, że moja kamerka do guidingu QHY5 prawdopodobnie wyzionęła ducha. Nawet pomoc Tomka niewiele pomogła, Najgorsze to, że nie jest ona produkowana a jej następczyni jest dość droga. Na razie przesiądę się na Atika 16IC i zobaczę co z tego wyniknie.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Sally Ride EarthKAM II.

Na początku miesiąca program Sally Ride EartKAM umożliwił ponownie zamawianie zdjęć Ziemi z pokładu ISS. W zasadzie w listopadzie powinny być dwie takie sesje jednak ze względu na jakieś opóźnienia dostępne było tylko jedna. Jak najbardziej trzeba było z niej skorzystać. Zamówiłem kiladziesiąt zdjęć, z których tradycyjnie do użytku nadaje się tylko mała część ze względu na zachmurzenie panujące nad interesującymi mnie obiektami. Spor zdjęć nie udało się zrobić z powodu jakiegoś błędu na ISS. Szkoda, ale będą przecież inne sesje. Efektem sesji są poniższe zdjęcia.


Prefektura Kagoshima (Japonia). Widoczny czynny wulkan Sakurojima. (plik KML)

Okolice Sacramento (CA,USA).

sobota, 15 listopada 2014

Ambicja.



     W ostatnim tygodniu mogliśmy być świadkami epokowego wydarzenia, kto wie czy nie na miarę lądowania na Księżycu. 12 listopada lądownik Philae będący częścią misji Rosetta mającej na celu przechwycenie i  zbadanie komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko oddzielił się od nosiciela i o godzinie 17:03 CET osiadł na powierzchni komety. Niestety nie wszystko poszło jak należy. Na wstępie okazało się, że nie działa napęd gazowy mający docisnąć lądownik do powierzchni ( trzeba pamiętać, że ze względu na niewielką masę komety lądownik na jej powierzchni waży ok. 1G.). Dokładna analiza danych po wylądowaniu wskazała jednoznacznie, że nie zadziałały również harpuny i śruby mające przyczepić lądownik do powierzchni. Na wskutek tych zdarzeń Philae odbił się od komety dwukrotnie i dopiero za 3 razem osiadł ostatecznie na komecie.


     Lądownik znalazł się poza rejonem lądowania. Najgorsze okazało się to, że Philae osiadł w cieniu. Choć wyposażony w baterie litowo-chlorkowo-tionylowe o pojemności 1200 Wh oraz akumulatory litowo-jonowe lądownik potrzebuje do pracy ciągły dopływ energii elektrycznej, która jest zapewniana przez krzemowe panele słoneczne dające moc ok. 9W. Niestety panele (mniejsza ich część) była oświetlana tylko prze ok. 1.5h w ciągu 12.5h kometarnego dnia co było stanowczo za mało. Lądownik szybko zaczął wyczerpywać baterie. Na szczęście udąło się w ciągu ponad 50h działania Philae wykonać większoć przewidywanych w I fazie eksperymentów naukowych, w tym polski eksperyment MUPUS - pierwszy odwiert na głębokość 25cm na powierzchni komety. Zebrane dane lądownik zdążył na szczęście przesłać na Ziemię.