środa, 6 marca 2013

Sesja 20130304-05 - przypominam sobie jak to się robiło.

Koniec leniuchowania dla sprzętu.
Dwie noce z rzędu i do tego pogodne. Wykorzystując warunki zagoniłem sprzęt i siebie do solidnej pracy w celu sprawdzenia działania i umiejętności. Ku mojemu zdziwieniu poszło nie najgorzej. Przyłożyłem się do ustawienia HEQ na biegun i uruchomiłem guiding, Ku mojemu zaskoczeniu ruszył od razu. Nie jest zatem źle. Nie sposób nie było czegoś uwiecznić. Na wstępie planetoida Ceres.


Dalej to moja ulubiona M51:



Ponownie M46:



oraz rodzynek Krab w miejskim sosie - czyli M1 z miasta. Aż dziw, że coś wyszło przy tej łunie od Portu Łódź :)



A na koniec zupełny pokaz kamikadze. Mgławica Płomień i Głowa Konia z miasta, niemodyfikowanym Canonem i bez guidingu bo padły baterie do laptopa. Coś tam majaczy:


Ciągle się łudzę, że pod podmiejskim niebem można bawić się astrofotografią. Pewnie tak - jeżeli się ma dedykowaną kamerkę oraz robi się zdjęcia w H-alfa. Zwykłą cyfrówką to szkoda zachodu i frustracji. Maksymalny czas przy ISO 800 to 2 minuty. Stanowczo za mało. Cóż, pozostaje ciułać na kamerkę a tymczasem jeździć poza Łódź, na co nie zawsze jest czas i chęci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz